Kasia w kuchni, czyli przepis na Flammkuchen

niedziela, listopada 11, 2012 Kasia na Rozdrożach 34 Comments


Jeśli macie w domu mąkę, sól i wodę, już wygraliście – możecie upiec podpłomyk. Jeśli do tego znajdziecie gdzieś trochę kwaśnej śmietany (ok., u nas pół na pół z jogurtem), garść pokrojonego drobno boczku, pół cebuli i szczyptę pieprzu – rozbiliście bank! Możecie bowiem upiec Flammkuchen, nazywane u nas często Dünnele, gdzie indziej Dinnete, Dinnele, Dünne. Jeśli Wasza znajomość niemieckiego kończy się na eins-zwei-Polizei, spieszę z pomocą i wyjaśniam, że pierwsza nazwa znaczy tyle co „ciasto z ognia”, wszystkie inne są wariacją na temat słowa „cienki”.

To cienkie ciasto z ognia pochodzi z francuskiej Alzacji, niemieckiej Badenii i Palatynatu (brzmi jak moje regiony, prawda? ;)) i dzisiaj można je znaleźć w każdym jednym sklepie, zaraz obok mrożonej pizzy. Mrożona pizza to, moim zdaniem, paskudztwo, Flammkuchen było za to co najmniej zjadliwe. Dopiero wizyta u naszego znajomego, zresztą też Philippa, otworzyła mi oczy. Drogi Philipp uraczył nas bowiem własnoręcznie zrobionym Flammkuchen i wtedy przepadliśmy z kretesem. Kocham, kooocham ponad wszystko!
Mam nadzieje, że Wy też je pokochacie!

Już chciałam podzielić się przepisem, ale coś mi się przypomniało. Moja kochana siorka Agata płacze za każdym razem, że moje posty są o wiele za krótkie. Aby ja uszczęśliwić, opowiem Wam jeszcze skąd się to całe Flammkuchen tak właściwie wzięło.

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i lasami pewna gospodyni wpadła na ciekawy pomysł. Przed kolejnym pieczeniem chleba, zanim wrzuciła do pieca cieniutki placek z mąki i ognia, by jak zwykle sprawdzić temperaturę, postanowiła zrobić niespodziankę swojej głodnej dziatwie i posmarowała go niewielka ilością śmietany, dorzucając do tego garść cebuli. Głodna dziatwa zjadła, oblizała się i zakrzyknęła: jeszcze! I ja też krzyczę za każdym razem: jeszcze!


Receptura:

200 g mąki                       200 g kwaśnej śmietany
125 ml wody                    bądź: 100 g śmietany i 100 g jogurtu
2 łyżki oleju                      1 cebula
sól i pieprz                        50-100 g boczku
                                       
Z mąki, wody, oleju i soli wyrabiamy elastyczne ciasto, które potem rozwałkowujemy na dużej blasze. Żeby ułatwić sobie tę zajęcie, można włożyć ciasto na godzinę, dwie do lodówki. Ciasto musi być cieniuteńkie. Jeśli myślicie, że jest już wystarczająco cienkie, na bank jest jeszcze o połowę za grube ;)
Piekarnik nagrzewamy do około 240 stopni (góra-doł) i zaczynamy od wymieszania śmietany z jogurtem, solą i pieprzem, którą potem rozsmarowujemy na cieście. Na tym ląduje cebula w piórka i drobno pokrojony boczek. Wszystko pieczemy około 10 minut, na jak najniższej półce, tak aby góra się nie przypaliła, a dół stał się rozkosznie chrupiący.


Wyciągamy, jemy i odlatujemy! J

Jeśli zasmakujecie w tym klasycznym placku, może skusicie się też na którąś z wariacji na jego temat? Może tę z łososiem i szczypiorkiem? A może z serem kozim (albo gorgonzolą!) i gruszką? Albo na słodko z jabłkiem i cynamonem? Albo po chłopsku z plasterkami ziemniaków i tymiankiem? A może już czas na własną kreację?


Smacznego!


A jako bonus (a może po prostu dlatego, że post mi taki jakiś krótki wyszedł) wrzucam pierwsze, zupełnie automatyczne fotki: widok z naszego tarasu i przecudne kocięta Ani i Przemka.



Przeczytaj również

34 komentarze:

  1. To już zakrawa na znęcanie się! O tej porze takie pyszności nam tu serwować??? Przepis zapisuję do wypróbowania, bo wygląda bajecznie!

    Ale masz widoki z tarasu! Marzenie...budzić się co ranek i mieć taaki widok!
    Kociaki przeurocze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, myslalam, ze juz spisz ;))))
      (Tak naprawde chcialam sie troche poznecac)
      Zrob koniecznie, jest naprawde pyszne!

      A w tarasie tez sie zakochalam, widze Bodenskie, Alpy i Konstanz... I kazdego dnia wygladaja inaczej!

      Usuń
    2. O tej godzinie spać? Szkoda dnia :DDD

      Wow! Jestem w stanie sobie wyobrazić to cudo! Mam nadzieję, że będziesz się z nami dzieliła tymi cudownymi widokami częściej :D

      Usuń
  2. nie dość, że narobiłaś mi smaka
    to jeszcze koty na końcu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś kiedyś, jak mi o tym napisałaś, to sobie pomyślałam, że to strasznie trudne jest. A Ty tak ciach ciach i robisz.
    Nie no, zgłodniałam okrutnie, choć 2 godziny temu jadłam bułę!

    Przecudne te diabełki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fusiaku, to jest najprotsza potrawa swiata (no moze zaraz po bule).

      A diabelki walcza ze sobie okolo 90% ich czasu, 10% przeznaczaja na jedzenie ;)

      Usuń
    2. Melduję, że flammkuchen według Twojej receptury o 17.31 wjechał (wjechało? wjechała?) do piekarnika :)
      Oczywiście musiałam coś spartolić, bo robiłam z głowy i dałam termoobieg...
      Trudno, jutro poprawię! :D

      Usuń
    3. Po niemiecku byloby wjechal ;)
      No chyba jednak nie spartolilas z tego co wiem :DDD
      gore-dol polecam, bo zwieksza prawdopodobienstwo na chrupiacy spod :)

      Usuń
    4. Jakoś jednak w termoobiegu mi lepiej wychodzi, a dziś rozwałkowałam idealnie cieniuuuuutko!

      Usuń
    5. Mi tez wychodzilo na poczatku lepiej w termoobiegu, ale potem dopracowalam metode gora-dol do perfekcji ;)

      Usuń
    6. Dobra, spróbuję, ale nie prędzej, niż za tydzień. Wiesz, potrafię jakieś inne jedzenie robić! ;D Choć gdyby ktoś mnie ostatnio obserwował, to by pomyślał, że tylko flammkuchen jem ;D

      No i przemyśliwam zakup lepszego wała.

      Usuń
    7. Czyli planujesz masowa produkcje ;) Sniadanie-obiad-kolacja :D

      Usuń
  4. No ok, to i się przyłącze do wykorzystania Twojego przepisu bo wygląda bajecznie smacznie!
    Zdjęcia miasta śliczne, a kociaki rozrabiaki słodkie!
    Pozdrawiam ciepło =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Probuj Zanetko, probuj, to jest naprawde pyszne!
      Dzieki za mile slowa :))

      Usuń
  5. ojej, a ja zazdroszczę tego widoku z tarasu... to Bodeńskie pewnie??? piękne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie przez ten widok zdecydowalismy sie na to mieszkanie :) Oczywiscie Bodenskie, na pierwszym planie obrzeza Kreuzlingen, na drugim Konstanz

      Usuń
  6. Miałam kiedyś równie piękny widok z okna. Cudo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mialam do tej pory tylko niezbyt ciekawe widoki, dlatego jestem tym bardziej szczesliwa :)))

      Usuń
  7. Nanana! Coś dla Ciebie mam! :D
    funita.blogspot.com/2012/11/dwudziesta-druga-kuchnia-i-dwadziescia.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Kasiu, Flammkuchen z owczym serem i gruszka? Mam dla Ciebie zla wiadomosc: wsiadam w najblizszy samolot (dwa) do Szwajcarii i zycze sobie to danie podac w drzwiach, na dzien dobry...
    OK... zartuje, o zadnym locie teraz nie moze byc mowy. Ale narobilas mi smaku i tego nie cofam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, zapamietam, daj znac jak bedziesz wsiadac w samolot, zebym zdazyla zrobic ;)
      Ale ze tak bezczelnie spytam: raczek pani nie ma? ;)) Sylabko, to sie tak szybko robi i smakuje naprawde wysmienicie! Sprobuj :)

      Usuń
  9. ohhhhhhh :) deine? ich habe jetzt übrigens keine ahnung was ich hier genau anklicke... ich gehe einfach mal davon aus, dass opublikuj "veröffentlichen" heißt :D

    OdpowiedzUsuń
  10. JADLAM FLAMMKUCHEN ORIGINAL w niemieckiej knajpie , ale to pyszne .Teraz robie to w domu.Tam podaja tez na slodko . POLECAM

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!